Kocur. 36. Pozdrowienia z Madrytu.
fot. nadesłane
Kocur z Wiewiórką w pośpiechu opuścili dom Borsuka. Przemierzali leśną drogę zamyśleni i wstrząśnięci zawartością sejfu.
REKLAMA
- Skąd sukinsyn wziął te dokumenty – zastanawiał się Wyliniały. Pamiętał, że przed laty wysłał tajne służby do Tybetu w poszukiwaniu Rudzielca, ale, czy to znaczy, że już wtedy Borsuk grał na dwa fronty...
- Musimy przesłuchać – zaczął i nie zdążył dokończyć, bo Wiewiórka równocześnie powiedziała to samo…
- Kocurze, przesłuchamy Borsuka i wyciągniemy z niego wszyściutko, bo jeśli nie, to załatwię go tymi oto łapkami. W teatralnym geście zrobiła zeza, złapała się za gardło i charcząc wywaliła język jakby się dusiła.
Wyliniały z uwagą przyjrzał się ekspresyjnym gestom Wiewiórki. Ma talent aktorski – pomyślał z rozbawieniem.
- Zauważyłeś, że Rudy wygląda tak jakby się nic nie zmienił? Myślisz Kocurze, że to możliwe? A może to jakiś sobotwór?
- Sobowtór – poprawił ją Wyliniały.
- Czyli mam rację, że to jakaś fałszywka – ucieszyła się Wiewiórka.
- Nie wiem, czy to fałszywka, mówię, że mówi się sobowtór, a nie sobotwór. Kocur czuł, że jak mało kto Wiewiórka potrafi wyprowadzić go z równowagi i to zaledwie w jednej sekundzie.
- Aaaa, to trzeba było od razu mówić, że się przejęzyczyłam, bo przecież wiem, że mówi się sobo…ten no…wtór – dodała z ulgą, że jednak powiedziała poprawnie i zamilkła.
Las sprawiał wrażenie uśpionego, słychać było jedynie szelest liści i ich ciche kroki. Księżyc oświetlając konary drzew przebijał się przez gałęzie tworząc na drodze rozproszoną świetlną mozaikę.
Wiewiórka rozmyślała o legendarnym Rudzielcu i jego wyglądzie. Dziwna sprawa. Co prawda znała go tylko z opowieści i ze starych dokumentów, które oglądała w leśnym archiwum, jednak bez trudu rozpoznała na fotografiach jego charakterystyczną rudą mordę. Ubrany w sportowy strój, w białej czapeczce z daszkiem, stał w loży dla VIPów na stadionie Santiago Bernabéu w Madrycie w czasie meczu FC Barcelona- Real Madryt. Zrelaksowany i uśmiechnięty bezczelnie gapił się prosto w obiektyw, mało tego, wznosił triumfalny toast trzymając w łapie kieliszek szampana.
- Grali ten mecz zaledwie kilka miesięcy temu. Niesłychane. O co tu kurwa chodzi – myślał gorączkowo Wyliniały.
- Mowy nie ma. Nie zgadzam się, by miejsce naszego Kocura zajął ten ryży popapraniec – równolegle rozmyślała Wiewiórka.
- Nie martw się – powiedziała przerywając ciszę - pomogę ci i definitywnie rozwiążemy kwestię Rudego. Nie zawaham się przed niczym. Popatrzyła na Kocura badawczym wzrokiem, czy zrozumiał.
Rozumiał doskonale. Wiedział, że nie ma zmiłuj, albo on, albo Rudy. Walka na śmierć i życie, bo za żadne skarby nikomu nie pozwoli odebrać sobie władzy.
- Wiewiórko, Borsuk sam tego nie uknuł, musi mieć pomocników. Wyciągniemy z niego, co ja mówię, wyrwiemy mu z gardła… każde imię, każde nazwisko, grupę krwi, nałogi, rozmiar buta, pierwiastek męski, żeński, a nawet nijaki - rozkręcał się Kocur – zobaczysz, już go tak zmiękczymy, że jego stuletni dziadek nie był tak miękki, nawet dwa lata po śmierci. Musimy mieć oczy dookoła głowy, bo to pewne, że w naszych szeregach są agenci. Na szczęście do ciebie mam zaufanie. Tylko do ciebie Wiewióreczko - zakończył cicho i zamilkł.
Jak to dobrze, że ją mam po swojej stronie – pomyślał i poczuł, że Wiewiórka jest mu bliska, a ich przyjaźń jak nigdy dotąd jest dla niego ważna i znacząca.
- Kocurze, przygotuję się do przesłuchania, żadnej tam amatorszczyzny, wszystko musi być profesjonalnie, dlatego poczytam literaturę przedmiotu, rozumiesz… o najskuteczniejszych torturach. Tak się składa, że niedawno kupiłam książkę pod tytułem „Wszystko co chcesz wiedzieć, a nie chcą ci powiedzieć” znanego rosyjskiego torturologa, profesora Rosomaka Zagładina. Oczywiście, wiem, że byłeś szkolony w tajnych służbach i ceniono cię, a jakże, ale bez urazy, od tamtego czasu świat poszedł naprzód, torturologia mocno się rozwinęła, są nowe techniki i ja się ich nauczę.
- Zrobię to dla ciebie i dla naszej walki z wielką ofensywą zła – zakończyła z typowym dla siebie patosem.
Kocur zaśmiał się nerwowo, bo egzaltacja Wiewiórki zawsze wprawiała go w dobry humor, mimo, że w tej chwili naprawdę nie było mu do śmiechu.
- Przygotujesz się, a jutro wieczorem wyciśniemy go jak cytrynę. Pomoże nam Miś i Sierściuch. Dobrze, że są w tajnej chatce. Tylko pamiętaj, wszystko musi być pod kontrolą, w największej tajemnicy i żadnej samowolki.
- Ma się rozumieć – powiedziała Wiewiórka patrząc Kocurowi w oczy.
- Musimy przesłuchać – zaczął i nie zdążył dokończyć, bo Wiewiórka równocześnie powiedziała to samo…
- Kocurze, przesłuchamy Borsuka i wyciągniemy z niego wszyściutko, bo jeśli nie, to załatwię go tymi oto łapkami. W teatralnym geście zrobiła zeza, złapała się za gardło i charcząc wywaliła język jakby się dusiła.
Wyliniały z uwagą przyjrzał się ekspresyjnym gestom Wiewiórki. Ma talent aktorski – pomyślał z rozbawieniem.
- Zauważyłeś, że Rudy wygląda tak jakby się nic nie zmienił? Myślisz Kocurze, że to możliwe? A może to jakiś sobotwór?
- Sobowtór – poprawił ją Wyliniały.
- Czyli mam rację, że to jakaś fałszywka – ucieszyła się Wiewiórka.
- Nie wiem, czy to fałszywka, mówię, że mówi się sobowtór, a nie sobotwór. Kocur czuł, że jak mało kto Wiewiórka potrafi wyprowadzić go z równowagi i to zaledwie w jednej sekundzie.
- Aaaa, to trzeba było od razu mówić, że się przejęzyczyłam, bo przecież wiem, że mówi się sobo…ten no…wtór – dodała z ulgą, że jednak powiedziała poprawnie i zamilkła.
Las sprawiał wrażenie uśpionego, słychać było jedynie szelest liści i ich ciche kroki. Księżyc oświetlając konary drzew przebijał się przez gałęzie tworząc na drodze rozproszoną świetlną mozaikę.
Wiewiórka rozmyślała o legendarnym Rudzielcu i jego wyglądzie. Dziwna sprawa. Co prawda znała go tylko z opowieści i ze starych dokumentów, które oglądała w leśnym archiwum, jednak bez trudu rozpoznała na fotografiach jego charakterystyczną rudą mordę. Ubrany w sportowy strój, w białej czapeczce z daszkiem, stał w loży dla VIPów na stadionie Santiago Bernabéu w Madrycie w czasie meczu FC Barcelona- Real Madryt. Zrelaksowany i uśmiechnięty bezczelnie gapił się prosto w obiektyw, mało tego, wznosił triumfalny toast trzymając w łapie kieliszek szampana.
- Grali ten mecz zaledwie kilka miesięcy temu. Niesłychane. O co tu kurwa chodzi – myślał gorączkowo Wyliniały.
- Mowy nie ma. Nie zgadzam się, by miejsce naszego Kocura zajął ten ryży popapraniec – równolegle rozmyślała Wiewiórka.
- Nie martw się – powiedziała przerywając ciszę - pomogę ci i definitywnie rozwiążemy kwestię Rudego. Nie zawaham się przed niczym. Popatrzyła na Kocura badawczym wzrokiem, czy zrozumiał.
Rozumiał doskonale. Wiedział, że nie ma zmiłuj, albo on, albo Rudy. Walka na śmierć i życie, bo za żadne skarby nikomu nie pozwoli odebrać sobie władzy.
- Wiewiórko, Borsuk sam tego nie uknuł, musi mieć pomocników. Wyciągniemy z niego, co ja mówię, wyrwiemy mu z gardła… każde imię, każde nazwisko, grupę krwi, nałogi, rozmiar buta, pierwiastek męski, żeński, a nawet nijaki - rozkręcał się Kocur – zobaczysz, już go tak zmiękczymy, że jego stuletni dziadek nie był tak miękki, nawet dwa lata po śmierci. Musimy mieć oczy dookoła głowy, bo to pewne, że w naszych szeregach są agenci. Na szczęście do ciebie mam zaufanie. Tylko do ciebie Wiewióreczko - zakończył cicho i zamilkł.
Jak to dobrze, że ją mam po swojej stronie – pomyślał i poczuł, że Wiewiórka jest mu bliska, a ich przyjaźń jak nigdy dotąd jest dla niego ważna i znacząca.
- Kocurze, przygotuję się do przesłuchania, żadnej tam amatorszczyzny, wszystko musi być profesjonalnie, dlatego poczytam literaturę przedmiotu, rozumiesz… o najskuteczniejszych torturach. Tak się składa, że niedawno kupiłam książkę pod tytułem „Wszystko co chcesz wiedzieć, a nie chcą ci powiedzieć” znanego rosyjskiego torturologa, profesora Rosomaka Zagładina. Oczywiście, wiem, że byłeś szkolony w tajnych służbach i ceniono cię, a jakże, ale bez urazy, od tamtego czasu świat poszedł naprzód, torturologia mocno się rozwinęła, są nowe techniki i ja się ich nauczę.
- Zrobię to dla ciebie i dla naszej walki z wielką ofensywą zła – zakończyła z typowym dla siebie patosem.
Kocur zaśmiał się nerwowo, bo egzaltacja Wiewiórki zawsze wprawiała go w dobry humor, mimo, że w tej chwili naprawdę nie było mu do śmiechu.
- Przygotujesz się, a jutro wieczorem wyciśniemy go jak cytrynę. Pomoże nam Miś i Sierściuch. Dobrze, że są w tajnej chatce. Tylko pamiętaj, wszystko musi być pod kontrolą, w największej tajemnicy i żadnej samowolki.
- Ma się rozumieć – powiedziała Wiewiórka patrząc Kocurowi w oczy.
PRZECZYTAJ JESZCZE